poniedziałek, 7 października 2013

oklejanie samochodów folią reklamową



 Reklama zewnętrzna ma tą przewagę nad reklamą w czasopismach lub w telewizji, że dociera do większej liczby odbiorców. W okolicach bilboardów lub plakatów reklamowych przechodzi lub przejeżdża każdego dnia bardzo dużo osób.  Każdy jest potencjalnym klientem, każdego może zainteresować reklamowany produkt. Tylko ile bilboardów można zainstalować przy ulicach miast, ile plakatów można rozwiesić aby nie popaść w przesadę? Dlatego lepszym rozwiązaniem jest reklama naklejona wprost na samochodzie. Niepotrzebne są do tego specjalne miejsca, nie potrzeba starać się o zezwolenie na instalację. Samochody w dzisiejszych czasach ma każda firma, a na nich jest sporo niewykorzystanego miejsca na reklamę. W przeciwieństwie do reklam na bilboardach czy plakatach koszt takiej reklamy zewnętrznej jest niski. Korzyści natomiast są ogromne. Samochód przemieszcza się daleko od siedziby firmy, dlatego reklama dociera do jeszcze większej liczby odbiorców.  Folia reklamowa, którą stosuje się do oklejania samochodów jest praktycznie niezniszczalna, a grafika wyraźna o bardzo dobrej kolorystyce. Poza tym folia jest odporna na wilgoć i promienie UV, przez co nie niszczy się na deszczu i nie blaknie w słońcu.

 Firmy specjalizujące się w oklejaniu samochodów folią reklamową dbają o jakość i prześcigają się w promocjach, tak, że coraz łatwiej można trafić na konkurencyjną ofertę. Oczywiście są też firmy, które nie potrafią świadczyć tego typu usług, lekceważą klienta i zawyżają ceny, ale z reguły takie firmy nie utrzymują się zbyt długo na rynku.

 Opisując zalety folii reklamowej nie sposób pominąć faktu, że folię w kolorze jednolitym można z powodzeniem stosować do zmiany koloru pojazdu, tym bardziej, że istnieje możliwość usunięcia jej z samochodu w dowolnym momencie bez uszczerbku dla oryginalnego lakieru.

 Zastosowań folii reklamowej jest wiele. Warto się przekonać do tego typu reklamy zewnętrznej. Oklejenie samochodu folią reklamową wydaje się być skuteczniejszą formą reklamy od innych.



piątek, 9 sierpnia 2013

 Zainteresowanie tymi sympatycznymi kolorowymi rybkami przeważnie zaczyna się, gdy z posiadanej parki urodzą się młode gupiki. Patrzymy jak rosną, jak się wybarwiają i nie wiadomo kiedy wzmaga się poczucie zainteresowania tymi rybkami.
 Hodowla gupików nie jest trudna. Jest to ryba średnio wymagająca co do warunków, i pożywienia. Zjada z ochotą zarówno pokarm suchy, żywy jak i mrożony. Najważniejsze jest aby karmić je, jak zresztą i inne ryby, z daleko posuniętym umiarem. W zupełności wystarczy jeśli nakarmimy je dwa razy dziennie niewielką ilością pokarmu. W sprzedaży są bardzo dobre mieszanki specjalnie dobrane do potrzeb gupików, po którym bardzo pięknie się wybarwiają. Oczywiście uwielbiają mrożone lub żywe ochotki, ale lepiej nie dawać tego przysmaku zbyt często i w zbyt dużych ilościach.
 Te piękne rybki łatwo się rozmnażają co jest niewątpliwie minusem w hodowaniu gupików. W amatorskiej hodowli może stanowić problem zbycie młodych rybek, ale jeśli ktoś chce się zająć hodowlą gupików na sprzedaż to ta cecha jest akurat pożądana. Kotna samica gupika ma bardzo duży brzuch, ciąża trwa cztery do sześciu tygodni. Po czym na świat przychodzą młode rybki już w pełni zdolne do samodzielnego życia. Dorosłe gupiki chętnie zjadają narybek i dlatego zaraz po urodzeniu młode rybki można odłowić do osobnego zbiornika, jeśli akwarium nie jest zbyt gęsto obsadzone roślinami. Młode karmimy pokarmem suchym specjalnym dla narybku lub kruszymy na pył pokarmy suche dla ryb dorosłych.
 Płeć można rozróżnić już u kilkutygodniowych rybek. Samice mają w tyle brzucha, przy odbycie ciemne plamki. Samce są bardziej smukłe, ale to widać dopiero u podrośniętych rybek. U dorosłych osobników płeć jest łatwa do odróżnienia. Samce są dużo mniejsze od samic. Posiadają duże, kolorowe ogony i płetwę brzuszną przekształconą w gonopodium. Samice gupika są mniej kolorowe i są dużo większe od samców. Ponieważ są to bardzo aktywne rybki w akwarium dobrze jest hodować stada z przewagą samic. Gupiki bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie, nie lubią mieć za towarzyszy zbyt agresywnych lub złośliwych ryb.

środa, 10 lipca 2013

  Przy ulicach naszych miast widzimy różne domy jednorodzinne. Piętrowe i parterowe. szare i kolorowe. Duże i małe. Nie widujemy jednak prawie wcale domów drewnianych. Dlaczego? Czyżby nie nadawały się na zabudowę miejską? Czy boimy się zagrożenia związanego z pożarem? Czy po prostu lubimy domy z cegły? W innych krajach ludzie nie mają tego typu dylematów. Budują po prostu takie domy jakie im się podobają i nie ma znaczenia z jakiego surowca ten dom powstanie. Wręcz wolą domy drewniane, Kojarzą się z ekologią, co w dzisiejszych czasach jest bardzo modne. Poza tym domy z drewna prezentują się bardzo dobrze, pod warunkiem, że firma budowlana będzie miała doświadczenie w budowie tego typu domów, Obecnie na polskim rynku działa wiele firm budowlanych. Prawie każda dysponuje swoją stroną internetową, na której zamieszcza zdjęcia swoich realizacji. Wystarczy przejrzeć uważnie oferty i wybrać kilka, które są najbardziej wiarygodne. Nie kierujmy się ceną, ponieważ dom ma nam służyć przez bardzo długi okres czasu, a to co tanie nie zawsze jest najwyższej jakości.
 Jeśli dom z drewna ma tyle zalet, czy oznacza to, że zaczniemy budować w miastach domy z bali drewnianych? Chyba nie będzie łatwo przekonać ludzi, że domy z drewna są bardziej ekologiczne i zdrowsze niż domy z cegły. Istotną rolę odgrywa tutaj tradycja. W miastach od zawsze budowano domy z cegieł, domy z innych surowców były stawiane marginalnie, raczej kojarzyły się z kaprysem właścicieli niż z realną potrzebą.
 Jednak domy z bali dobrze prezentują się na wsi. Otoczone naturalną przyrodą wtapiają się w krajobraz i wyglądają naprawdę pięknie.

sobota, 6 lipca 2013

"INTRUZ"

 
 Powiem tak: gdybym miała wydać na bilet do kina na ten film dwadzieścia parę złotych to bardzo bym się zdenerwowała. Czytałam książkę i naprawdę mi się podobała. Akcja była energiczna, dialogi zwarte i ciekawe, a cała fabuła książki intrygująca. A ten film niczym nie przypomina książki. Ot taki sobie łzawy melodramat. A właściwie nawet nie melodramat, nawet nie łzawy. Takie nic. Trochę fantastyki, trochę miłości, trochę smętnej muzyki. Może i jest w nim jakieś przesłanie, ale ja chyba je przeoczyłam. Gra aktorska taka sobie. Wszyscy zbyt smutni, zbyt melodramatyczni, zbyt miałcy. Chciałoby się rzec - nie róbcie więcej takich filmów. To już drugi film na podstawie książki, na którym totalnie się zawiodłam. Pierwszym były "Igrzyska śmierci". Powtórzył się ten sam scenariusz. Książka świetna, (choć tylko pierwsza część), a film do niczego. Może te książki po prostu nie nadają się do przeniesienia na ekran? Ale w takim razie po co robić takie nędzne filmy?

poniedziałek, 24 czerwca 2013

"NASZE MATKI, NASI OJCOWIE"


Gdyby ktoś mnie zapytał czy rozczarował mnie ten film, powiedziałabym - nie, raczej mną wstrząsnął. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy uraził mnie jako Polkę powiedziałabym - nie, bo jestem Polką właśnie.

Nie rozumiem o co tyle krzyku w recenzjach i w postrzeganiu tego filmu. Przyznaję, zanim obejrzałam ten serial przeczytałam kilka recenzji i kilka opinii. Nie czytałam takich, które zdradzały treść filmu, żeby nie zepsuć sobie przyjemności oglądania.
 Wszystkim, którzy piszą recenzje i opinie na temat tego filmu powiem – najpierw obejrzyjcie, potem piszcie. Bo ten film nie jest o Niemcach, nie jest o Żydach, nie jest o Polakach, ani nie jest o Rosjanach. Ten film jest o człowieczeństwie, o ludziach, którzy nierzadko wbrew sobie znaleźli się gdzieś gdzie absolutnie nie chcieli być. W tym filmie można by zamienić Niemców na Rosjan, Żydów na Polaków i wciąż byłby to ten sam film. Ludzie są różni. Są dobrzy i źli Niemcy, są dobrzy i źli Żydzi, Polacy, Rosjanie. Liczy się tylko to jak zachowają się w tak ekstremalnej sytuacji jaką jest wojna. Ma rację jeden z bohaterów filmu kiedy mówi „zabijasz, zanim ciebie zabiją”, bo tak naprawdę walka na wojnie do tego się sprowadza.

 Był to pierwszy film wojenny, który obejrzałam z niekłamanym zainteresowaniem. Do tej pory filmy wojenne, szczególnie polskie, tworzone były bardzo stereotypowo: źli Niemcy (wszyscy), biedni, zagubieni Żydzi (wszyscy) i bohaterscy Polacy (wszyscy). I myślę, że w takim widzeniu wojny jest dużo zakłamania. Czasem dobrze jest spojrzeć na całą sytuację z tej drugiej strony. Przecież nie wszyscy Niemcy zgadzali się z Hitlerem, nie wszyscy Niemcy chcieli walczyć na wojnie. W serialu dużo jest scen okrucieństw z udziałem hitlerowców. Nie dostrzegam również żeby Niemcy robili z siebie ofiary tej wojny. Raczej pokazany jest cały bezsens wojny i bezradność żołnierzy i ludności cywilnej